Info
Ten blog rowerowy prowadzi olomaster z miasteczka Legnica. Mam przejechane 5572.78 kilometrów w tym 1115.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 19.87 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 0 metrów.
Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Maj3 - 1
- 2013, Kwiecień7 - 0
- 2013, Marzec7 - 0
- 2013, Luty1 - 0
- 2012, Grudzień4 - 4
- 2012, Listopad1 - 0
- 2012, Październik5 - 0
- 2012, Wrzesień8 - 4
- 2012, Sierpień10 - 3
- 2012, Lipiec5 - 1
- 2012, Czerwiec6 - 5
- 2012, Maj10 - 6
- 2012, Kwiecień7 - 5
- 2012, Marzec9 - 4
- 2012, Luty6 - 9
- 2012, Styczeń5 - 3
- 2011, Październik7 - 2
- 2011, Wrzesień2 - 0
- 2011, Sierpień8 - 4
- 2011, Lipiec1 - 0
- DST 64.06km
- Teren 10.00km
- Czas 03:48
- VAVG 16.86km/h
- VMAX 68.50km/h
- Sprzęt Kross level a2
- Aktywność Jazda na rowerze
Góry Sowie
Sobota, 24 marca 2012 · dodano: 24.03.2012 | Komentarze 2
Pierwszy wypad w góry w tym roku !
Plan był jasny ----> Wielka Sowa (niestety nie udało się go zrealizować, ale o tym później )
Ekipą w składzie Bożena (alouette), Brzoskwin (bretos), Jurek oraz ja wyruszyliśmy pociągiem o 6.09 z Legnicy. Około 8mej byliśmy na miejscu i ruszyliśmy w trasę. A nie, najpierw do Biedronki w Dzierżoniowie po izotoniki ;). Ścieżką rowerową do Pieszyc, gdzie dopiero zaczęła się prawdziwa zabawa.
Przed nami 14 kmów podjazdu na przełęcz Jugowską. Podjazd wszedł wmiarę sprawnie, nikt nie zginął, nikt się za bardzo nie zmachał. Walka była tylko z psychiką żeby nie przyspieszać, nie zarywać kadencji tylko miarowo pedałować. Po godzince wspinanie dotarliśmy do wspomnianej przełęczy i przypuściliśmy pierwszy tego dnia atak na Wielką Sowę od strony Koziego Siodła. Nie ujechaliśmy 1-1,5 kma jak zaczął się śnieg i cała trasa stała się nie przejezdna. Stwierdziliśmy, że podejście z buta to nie to po co tu przyjechaliśmy i zjechaliśmy fajnym, szybkim i brudnym (patrz foto) zjazdem do przełęczy.
Spróbowaliśmy w drugą stronę niebieskim ale to samo. Stwierdziliśmy, że pozwiedzamy góry asfaltem skoro teren jeszcze nie łaskaw ;) Zjechaliśmy do Sokolca, podjechaliśmy do Rzeczki i tam wjechaliśmy na schronisko pod Wielką Sową - na 875 m.n.p.m. Podjazd miał ponad 20 stopni na pewno bo tylko na 1x1 dało rade w ogóle jechać - tutaj Bożena zagięła nas kondycyjnie tłumacząc to swoją mniejszą masą, ale coś w to nie wierze ;d Zjedliśmy dobły żurek, posiedzieliśmy, pogadaliśmy, uzupełniliśmy energię, spojrzeliśmy na zegarek i zaczęliśmy się zbierać. Pomimo wszelkich przeciwności drugi raz chcieliśmy zaatakować Wielką Sowe, jednak już na pierwszych metrach było pełno śniegu więc zawróciliśmy.
Zjazd tym 20 stopniowym podjazdem był przyjemnością mimo że kosztował naszą ekipę 2 zgubione bidony po które nikomu sie nie chciało wracać. Pędząć zjazdem dalej w strone Walimia dogonił nas rowerzysta z Wrocławia z jednym z naszychg bidonów ;) Miły biker towarzyszył nam aż do Pieszyc. Fajnie się gadało podczas podjazdu na przełęcz walimską (nie krótszy niż na jugowską). Potem z przełęczy walimskiej zjechaliśmy do Pieszyc, a dalej do Dzierżoniowa. Wpadliśmy na myjnie żeby umyć rowerki i do Biedronki po coś do jedzenia i picia. Wsiedliśmy w pociąg o 14.58 i przed 17 byliśmy już w Legnicy.
Nie muszę mówić, że mimo nie zaliczenia głównego punktu wycieczki było super ;)
Dziękuje bardzo Bożenie która chciała pojechać w trasę z takimi "gówniarzami" ;D
mapka :
#lat=50.67927&lng=16.55056&zoom=12&type=2
zdjęcia:
To po tym brudnym zjeździe ;D
Ps. Nowy v-max ;d